sobota, 25 grudnia 2010

Wigilia

      Nie posadzalam sie o sentymentalizm, a jednak...Bedac tysiace kilometrow od domu poczulam wszechogarniajaca nostalgie za swiatami, rodzina, za pospiechem i krzatanina przed, za pakowaniem prezentow w torebki i kolorowe papiery, ktore z roku na rak przechodza z rak do rak, bo szkoda wyrzucac, za zapachami z kuchni pomieszanymi z zapachem pasty do podlogi i ta chwila napiecia tuz przed kolacja.

      Zawsze wygrazalam stacjom radiowym za to, ze zadreczaja sluchaczy swiatecznymi, lukrowanymi przebojami. Wczoraj jednak przeszukiwalam pliki muzyczne w komputerze z nadzieja na znalezienie czegos, co przywola swiateczny nastroj. Upieklam pierniki, zrobilam zupe grzybowa, ale dziur w nastroju nie dalo sie zalatac.

       Wieczorem pojechalam na wigilijna kolacje do I. - poznanej niedawno Rumunki. To pierwsza od miesiecy osoba, z ktora czuje sie swobodnie. Poznajac roznych ludzi nie moglam sie oprzec wrazeniu, ze kazdy tu cos udaje albo wszyscy po prostu rozmijamy sie kulturowo. Nie moglam sie przebic przez powierzchowne rozmowy, przez katechizm podstawowych pytan: Skad jestes, co tu robisz, jak sie znajdujesz w Afryce etc. I dalej nic, sciana, jakby wszyscy sie bali drazyc glebiej. Przestalo mi sie chciec rozmawiac. Zreszta, po co mi powierzchowne znajomosci.

      Zanim poznalam I., na jakiejs imprezie spotkalam jej meza. W barwnym tlumie byl jedyna osoba z mojego swiata. Ludzie z Europy Wschodniej od razu sie rozpoznaja. Blysk stracenczego szalenstwa w oczach pomieszny z jakims rodzajem smutku. Do tego rozbrajajaco szczery osad rzeczywistosci. Bez amerykanskiej sciemy i “how are you”, bez politycznej poprawnosci. Ufff, wreszcie nie musze mowic, ze “Am fajn, fenks”. (Jak slysze amerykanskie “How are you” jedyne, co mi sie nasuwa w odpowiedzi to “sp....alaj”).

      Choc mieszkaja w innej czesci miasta przyjechal, by zabrac mnie na wigilijne przyjecia. “Thank you so much”, bylam naprawde wdzieczna. “C'mon, it's fuckin' Christmas”. Po prostu. Jechalismy przez miasto od czasu do czasu komentujac muzyke dochodzaca z glosnikow. Przeskakiwal z piosenki na piosenke w poczukiwaniu czegos, co dostarczy odpowiedniej dawki emocji i energii. Tez tak robie.

      Mieszkaja w duzym domu blisko plazy. W pierwszej chwili czulam sie troche zagubiona w ciemnym duzym ogrodzie. Zza drzew wybiegla mi na powitanie poltoraroczna corka I. Od razu wdrapal mi sie na rece. Jej imie jest angramem imienia jej matki. Za chwile przybiegla niania i zajela sie dziewczynka.

      Zobaczylam ustawiona w ogrodzie sztuczna choinke ze swiatelkami i bombkami, przybrany swiatecznie stol i tlum dzieci. I. zorganizowala wigilie dla swojej rodziny i dla dzieci pracujacych w w jej domu miejscowych ludzi – niani, pomocy domowej, ogrodnika. Wszyscy tu mieszkaja ze swoimi rodzinami. W Dar es Salaam prawie przy kazdym duzym domu jest mniejszy, przeznaczony dla pracownikow. Mala A. wychowuje sie posrod gromadki tutejszych dzieci. Te dzieci pierwszy raz przezyly taka wigilie. Ja tez. Choinka, prezenty, palmy i ciepla noc. I., jak dobra wrozka krazyla po ogrodzie. Przyszedl czas na prezenty. Wszystkie dzieci cos dostaly. Moze dla niektorych byl to pierwszy swiateczny prezent. Ich rodzice nie siedzieli z nami przy stole, ale tez nikt tego nie oczekiwal, i tak nie mielibysmy jak rozmawiac, bo oni nie mowia po angielsku. Trzymali sie troche z boku, zajeci swoja praca – niania pilnowala A., ogrodnik i pomoc domowa dogladali grilla.

     Dosiadla sie do mnie mala miejsowa dziewczynka, corka ktoregos z pracownikow. Drobna, na chudych nogach miala pluszowe niebieskie papucie, ktore dostala pod choinke. Posmyrala mnie palcem po ramieniu, usmiechnela sie, przewrocila oczami pokazujac bialka kontrastujace z jej ciemna skora. Zaslonila oczy. Odpowiedzialam tym samym. Znow sie usmiechnela. Tak sobie siedzialysmy przez chile az poszla w tych papuciach do swojego swiata. Zdecydowanie istnieja tu dwa swiaty, ktore czasem sie przenikaja.

       Siedzielismy tej nocy dlugo, oganiajac sie od komarow. Przez palmowe liscie przebijal sie ksiezyc. 

1 komentarz:

  1. Nie martw sie, może tęskniłaś, ale tę nietypową wigilię na pewno będziesz pamiętała do końca życia, podczas gdy te znane i oswojone - z Twojego świata - z pierogiem, prezentami, choinką, last krismes w każdej stacji radiowej - trochę się zleją w jedną masę :)

    OdpowiedzUsuń