poniedziałek, 29 listopada 2010

TUPO

Dlugo nie pisalam chyba z powodu TUPO.  TUPO ma bardzo charakterystyczne objawy. Ludzie pograzenie sa w letargu. Miejscowi zasypiaja wszedzie, gdzie tylko jest odrobina cienia – na poboczu ruchliwej ulicy, na klatce schodowej, wiedzalam robotnikow spiacych pod pracujaca maszyna, ktora drylowala dziure w ziemi. TUPO to zawieszenie tu i teraz, trwanie w “nie - dzianiu sie”. 

      TUPO jest zarazliwe. Bacyl letniego otumnienia ma tu doskonale srodowisko rozwoju. Namnaza sie w wysokiej temperaturze. Jest goraco, coraz gorecej. Powietrze jest wilgotne. Od poludnia do pietnastej slonce jest nieznosne. Cialo odmawia posluszenstwa. Instynktownie szuka najblizszego wentylatora, by przetrwac przy nim najgorsze godziny upalu. Taka aura sprawia, ze zaczynam myslec, ze wszystko moze a nawet musi poczekac. Probowalam. Pojechalam na bazar po materialy na sukienki, ale musialam szybko wracac, bo bylo za goraco. W autobusie zemdlal licealista. Ktos wyciagnal z jego plecaka pozolkly podrecznik i zaczal go wachlowac. Doradzilam, by polozono go na plecach i uniesiono nogi do gory. Mezczyzni zrobili to bez cienia watpliwosci (bialy ma autorytet). Nikt nie mial wody, moja butelka byla pusta. Ktos zdjal chlopakowi ogromne spotrowe buty na sprezynujacej podeszwie.
Nigdy drugi raz nie zakladam ubran, w ktorych jestem w dala dala. Wpatruje sie w brudna gabke na rozdartym siedzeniu i zastanawiam sie, co sie tam klebi. Czlowiek jednak moze przetrwac wiecej, niz mu sie wydaje. Jakos tutaj nie mam alergii, ktora nekala mnie w kraju. Mimo to, gdy wracam do domu natychmiast biore prysznic a ubrania wrzucam do prania. Pranie musi jednak poczekac. “Badaaye” (pozniej), “Kesho”(jutro), te slowa slysze tu bardzo czesto. Czesto tez slysze “hamna” - czyli brak. I to kolejny czynnik sprzyjajacy rozwojowi TUPO.

Na przekor TUPO moge robic skrzetny plan dnia zakladajacy np. prace na komputerze, pranie, spotkanie z kolezanka etc. W momencie, gdy siadam przy biurku i wyciagam reke, by nacistnac przycisk “power”, wylaczaja prad. Elektrownia nie nadaza. W goracych miesiacach, gdy wszyscy wlaczaja klimatyzacje zuzycie pradu dramatycznie wzrasta i ciecia sa prawie codziennie. Ostatnie trwalo dziesiec godzin. Ten punkt planu dnia moglam wykreslic.

Od trzech dni oszczedzamy tez wode. Zbiornik jest prawie pusty. Raz w tygodniu napelnialismy go woda kanalizacji miejskiej, ale od kilku dni w rurach pustka. W centrum wody nie bylo ponad dwa tygodnie, nikt z nas nie odwazyl sie pojsc do restauracji polozonej w tamtym rejonie z obawy przed zatruciem mozliwym w tych warunkach higienicznych. Tutaj cholera nie wystepuje jedynie na kartach powiesci, tutaj moze sie zdarzyc naprawde. Dzieki problemom z woda chodze czesciej na basen, by skorzystac pozniej z prysznica. Robi to coraz wiecej osob pozbawionych wody. Pranie bedzie “baadaye”.

Kolejny czynnik sprzyjajacy TUPO to masowa nieslownosc. Ludzie nie odpowiadaja na maile, na smsy, umawiaja sie na spotkania i nie przychodza albo odwoluja w ostatniej chwili. Slowo ma krotki okres przydatnosci, moze w tych warunkach przetrwac jedynie kilka godzin. To, co powiedziane jest dzis, juto zostanie zapomniane. Juz nawet sie nie gniewam, ze kolezanka obiecala zadzwonic i podac termin spotkania. W koncu przeciez zadzwoni. Kolega obiecal wybrac sie ze mna na robienie zdjec do miasta (urodzony tutaj, zna miejsca i ludzi), czekalam caly tydzien, odwolal w ostatniej chwili. Nawet sie nie zdziwilam. I tak ciagle. Ktos obiecal przyjsc, nie przyszedl, ktos obiecal oddzwonic, nie oddzwonil. Codziennie jakas mala zlamana obietnica. Zaczynam sie cieszyc, ze nie znalazlam tu pracy, bo jak pracowac w takich warunkach...

Ukoronowaniem wszystkiego jest piekno natury. Czego chciec wiecej jesli kilkadziesiat metrow od domu jest ocean, palmy i plaza. Godzinami mozna wpatrywac sie w oczekujace na wejscie do portu statki, cieszyc sie bryza i pocztowkowym zachodem slonca kazdego wieczora. Czyz nie po to pracujemy 12 godzin dziennie by potem przez dwa tygodnie sie tym cieszyc? Drze na sama mysl o tym, jak dlugo przyjdzie mi to wszystko odpracowywac ;-)

7 komentarzy:

  1. A już zastanawiałam się, dlaczego nie piszesz.
    Czy to TUPO jest swoistą odmianą MARAZMU?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mysle, ze TUPO to jednak nie odmiana marazmu, bo marazm ma zrodlo w glowie a tupo jest scisle powiazane z warunkami zewnetrznymi. Choc z drugiej stony, moze to bardzo egzotyczna odmiana...

    OdpowiedzUsuń
  3. TUPO powoduje upał, a MARAZM zimno. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Magda, dobrze mi się czytało i cieszę się, że miło ci tam. I chyba wolę upał od mrozu. Moje maximum to 49 w cieniu, mam więc świadomość czym ciepełko bywa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tam masz TUPO a tutaj DOŁA - też wywołują go zewnętrzne warunki :) Ale tu nie ma tego widoku na pocieszenia...

    OdpowiedzUsuń
  6. właśnie - ja myślę, że po naszej stronie TUPO jest w zimę - wszystko zaśnieżone, nawet wyjście do sklepu jest ciężkie, najpierw przecież trzeba włożyć na siebie 15 warstw ubrań, w których za chwilę ci gorąco jak wejdziesz do sklepu... więc zamawiasz chińczyka i jak nie musisz to nosa nie wychylasz spod kołdry :)

    OdpowiedzUsuń