wtorek, 19 października 2010

Osho i lydki architekta

Mombasa. Odkad pamietam ta nazwa wywolywala u mnie dreszcz podniecenia. W glowie majaczyly mi wyplowiale obrazy tragarzy dzwigajacych potezne kly slonia, arabskich kupcow w malych sklepikach, brytyjskich dzentelmentow popijajacych whiskey w klubie wykladanym mahoniowa boazeria. Moze to lektura “W pustyni i w puszczy” podzialala tak na moja dziecieca wyobraznie.

Kilka dni temu zobaczylam Mombase. Byly arabskie sklepiki i mahoniowa boazeria. Kosci sloniowej na szczesie nie widzialam, choc na slonia niestety mozna zapolowac. Zupelnie legalnie, za duze pieniadze. O tym, co uslyszalam od afrykanskiego mysliwego jeszcze kiedys napisze.

Wrazenia pierwszej nocy byly jednak bardzo odlegle od moich wyobrazen. Po kolacji w stylowej restauracji polozonej na plazy, ktorej architektura i wystroj rzypominaly o arabskich wplywach w Kenii, poszlismy do plazowego klubu. Zamowilismy lokalny koktail – dawa. Dawa w swahili znaczy lekarstwo. Lekarstwo zrobione jest z wodki, miodu i limonek, ktore podaje sie nie wycisniete. Zanim zacznie sie smakowac, trzeba dlugo ubijac w szklance limonki, niczym skladniki leku w aptecznym mozdzierzu. Zaczelam blizej przygladac sie barowym gosciom. Posrod grupy wczasowiczow osobliwe pary – Europejki lub Amerykanki okolo piecdziesiatki w romantycznym uscisku lub w tanecznym szale z mlodymi, umiesnionymi miejscowymi mezczyznami. Wygladali jak etatowi zigolo. Jeden z nich zabral swoja dame na romantyczny spacer nad brzeg oceanu (moze to dama zabrala jego) rozmawiajac i czulac sie nie dbajac o dyskrecje. Moze w kraju nikt na nie nie patrzy, nie docenia, nie przytula. Moze dziala magia egzotyki. W Tanzanii czesto widze bialych, malo atrakcyjnych mezczyzn z duzo mlodszymi, miejscowymi kobietami. Te pary zazwyczaj siedza w milczeniu przy kolacji, wpatrujac sie w wyswietlacz telefonu lub w dal. Czasem rozmawiaja, jesli jest o czym.

Z rajskiego, poludniowego wybrzeza pojechalismy na polnoc. Jeli ktory/as z czytelnikow/czytelniczek kiedykolwiek bedzie wybierac sie na wakacje do Mombasy, niech nie wybiera polnocnego wybrzeza. To miejsce zabudowane wielkimi hotelami, bez charakteru, bez mozliwosci ucieczki od tlumu. Gdybym wydala duzo pieniedzy na wczasy w Mombasie bylabym bardzo zawiedziona trafiajac tam. Poludniowe wybrzeze (okolica nazywa sie Diani) jest zupelnie inna. Plaza jest tak piekna jak na Zanzibarze, piasek sypki jak maka, ocean turkusowy. Tutejsze hotele sa male i stylowe, kazdy ma inny charakter. Mialam szczescie, bo do Mombasy pojechalismy z kolega urodzonym w Kenii. Moglismy zobaczyc ja z zupelnie innej strony, nie czujac sie jak turysci.

Rozczarowanie polnocnym wybrzezem zrekompensowala podroz jeszcze dalej na polnoc, do miejsca zwanego Kilifi. W pobliskiej przystani mielismy spotkac sie z architektem, ktory projektuje domy polozone na wybrzezu (moj kenijski znajomy chce miec taki dom). Po kilkunastu minutach pojawil sie. Szczuply, z wyplowialymi od slonca wlosami i broda, z doskonale wyrzezbionymi, jak na porzadnego Brytyjczyka przystalo, lydkami. (Zawsze zwracam uwage na te lydki, ktore uksztaltowane sa latami gry w tenisa lub uprawianiem innego sportu, ktory u nas byl synonimem dobrobytu a na Zachodzie czyms zupelnie powszednim). Wygladal jak Jeremy Irons, wizerunek psuly jedynie Crocksy, ktore mial na nogach. Z apple'owskiego etui wyciagnal nie laptopa a ksiazke, a raczej album ze swoimi pracami. Zdjecia w ksiazce robia o wiele wieksze wrazenie, poza tym kazdy moze ja indywidualnie przekartkowac, zatrzymac sie przy fotografii jak dlugo zechce, nie trzeba tloczyc sie przy ekranie laptopa ledwie widzac zdjecie z powodu zlego konta patrzenia. Album zaprojektowala zona architekta. Niewiele roznil sie od tych na polce w ksiegarni z dzialu “architektura nowoczesna”. Pojechalismy zobaczyc domy w rzeczywistosci. Niestety nie moge pokazac zdjec, gdyz z niewyjasnionych przyczyn zniknely z karty pamieci. Sracilam wszystkie fotografie z Mombasy, oprocz kilu zrobionych aparatem w telefonie.

        Ledwie wyszlam z samochodu a juz poczula sie jak w albumie wydawnictwa “TASCHEN”. Biale sciany domu odcinaly sie od blekitu oceanu. Podstawowym zalozeniem kazdego z projektow jest to, ze juz od drzwi wejsciowych, na przestrzal, widac wode. Blekit oceanu przechodzi w blekit wody z basenu polozenego na tarasie. Basen konczy sie tam, gdzie taras, dajac optyczne zludzenie, ze jest czescia oceanu. Nie bylo w tych domach koloru innego niz bialy, jasnokremowy i kolor drewna. Urzadzone byly ascetycznie. Lozka i kanapy wyrastaly z podlogi, zrobione z betonu. Materace i obrzyte plotnem poduszki gwarantowaly wygode. Podloga byla rowniez betonowa, co doskonale sprawdza sie w tropikach zapewniajac przyjemny chlod. Na pietro prowadzily schody z polokragla, wybetonowana balustrada, bez przeswitow, tworzaca jednolita powierzchnie. W niektorych domach ksztalty byly nieprzewidywalne, architekt dopoasowywal je na przyklad do linii fragmntu drzewa, ktorym zakonczona byla balustrada. W domu o nazwie “Drzewo figowe” nie bylo ani jednego kata prostego. Ktos probowal doszukac sie w tym inspiracji Gaudim. Drewniane meble pochodzily z warsztatu architekta. Gdy usiadlam na tarasie na pietrze, widzialam jedynie biala metrowa sciane a potem tylko turkusowy ocean. Dwie czyste powierzchnie. Architekt ubrany byl w biale szorty i turkusowa koszulke polo.
        Ze swiata TASCHEN przenioslam sie w swiat powiesci z czasow brytyjskiej kolonii. Zmienilam tylko sukienke. Pojechalismy do polozonego w starej czesci miasta “Mombasa Club”, zalozonego w 1885 r. przez Anglikow. Dzis to prywatny klub, do ktorego wstep maja jedynie czlonkowie. Nasza przepustka bylo zaproszenie na spotkanie organizowane tam przez firme, w ktorej pracuje kenijski znajomy. Moglam swobodnie rozejrzec sie po “Klubie Mombasa”. Czas sie tu zatrzymal. 
 Z tarasu rozposcieral sie widok na ocean, lecz tym razem ciekawsze bylo wnetrze. Pod stopami trzeszczala drewniana podloga, sciany wylozone byly...mahoniowa boazeria. Wyplowiale obrazy w dzieciecej wyobrazni odzyskaly kolory. Weszlam na pietro po schodach, ktore odpowiadaly zgrzytem na kazdy moj krok. Na tarazie staly klubowe krzesla i stoly. Meble, ktorych w zaden sposob nie moglam odcniesc do niczego, co znalam. Fotel czy lampa zawsze sie z czyms kojarza, dzis glownie z ikea albo mebloscianka. Tamte meble byly zupelnie wyrwane ze wspolczesnego kontekstu, przeniesione z przeszlosci.
Czytelnia
Przeszlam galeria, z ktorej rzad drzwi prowadzil do hotelowych pokoi, zwiedzilam slabo oswietlone zakamarki. Wrocilam do sali glownej, zwienczonej tarasem otwartym na ocean. Sala podzielona byla na pokoj telewizyjny, czesc bankietowa i czytelnie. W czytelni, na ogromnym stole wylozone byly tytuly z roznych krajow. Wybralam jeden z magazynow i usiadlam w wygodnym fotelu. 
Na wypadek omdlenia - lezanka w damskiej toalecie


Znow uleglam swojwj slabosci do uciekania w fikcje, do wyobrazania sobie, ze zycie to powiesc lub jej fimowa adaptacja. Jednak tego wieczora nie musialam niczego udawac. Rzeczywistosc byla atrakcyja niczym fikcja. Bylam w tym miejscu, w swojej skorze i wszystko dzialo sie naprawde a krzykliwa wspolczesnosc nie byla sie w stanie w te przestrzen wedrzec nawet z magazynu, ktory czytalam.
Ze schodow, przez uchylone drzwi zobaczylam bar. Siedzialo przy nim kilku Europejczykow i Hindus w turbanie. Weszlam. Rozmowa na chwile ucichla. Pomyslalam, ze moze podoba im sie moja sukienka albo dawno nie widzieli Europejki. Na tarasie siedzialo dwoch Kenijczykow. Ozezwil mnie wieczorny wiatr. Wrocilam do znajomych i podzielilam sie wrazeniami.





  • Wiesz, to miejsce zachowalao wiele ze swojego dawnego charakteru – powiedzial znajomy na stale mieszkajacy w Mombasie – Na przyklad do baru maja wstep wylacznie mezczyzni.
Teraz zrozumialam, ze nagla cisza w barze nie byla kwestia oszalamiajacej sukienki.

  • Ale ja wlasnie wrocilam z tego baru.
  • Slyszlas o Karen Blixen? - odezwal sie ktos z drugiego konca stolu.

Co za wyczucie! Pyta mnie o Karen Blixen, kiedy od kilku godzin sobie wyobrazam, ze jestem w “Pozegnaniu z Afryka”.

  • Oczywiscie. Pewnie chodzi ci o moment, kiedy musiala opuscic Kenie i panowie zaprosili ja na pozegnalnego drinka do baru tylko dla mezczyzn. W dowod uznania.

Pytanie o Blixen zadal Hindus, ktorego pamietam z Nairobi. Przyjaciel znajomych. Po weselu poszlismy do baru i on tam na nich czekal. Przygladal mi sie wtedy wnikliwie, chyba dlatego, ze bylam ubrana w sari. Zapamietalam jego spokojna, madra twarz. Byl jakby z innego swiata. Wiedzialam, ze bedzie w Mombasie i cieszylam sie na to spotkanie. Wlasciewie niewiele z nim rozmawialam, wiedzialam jedynie, ze jednym z jego interesow jest import koralikow przeznaczonych do wyrobu masajskiej bizuterii. Wydal mi sie blisa osoba. Nie mialo to nic wspolnego z fizyczna fascynacja.

Wieczor powinien byl sie skonczyc w Klubie Mombasa. Gospodarz wieczoru chcial jednak zaprowadzic nas w jeszcze jedno miejsce, tym raze do dyskoteki Floryda. Szybko zeszlam na ziemie. Klub Floryda byl siedliskiem prostytutek. Lata swietnosci mial dawno za soba, choc wciaz w weekendy przychodzily tu tlumy. Tego wieczora bylo jednak dosc pusto. Ucieklismy przed dziewczynami w najdalszy kat. Od oceanu zalatywalo zgnila ryba. Bardzo blisko przeplynal ogromny statek. Zielone i czerwone siatelka dawaly mu znak, gdzie ma sie kierowac. Zawsze mi smutno, gdy widze prostytutki. Ubrana w cetki dziewczyna gladzila po plecach starego Chinczyka, jakis chlopak, pewnie wczasowicz, flirtowal z inna w kacie. Kelner przyniosl kurczaka i zylasta baranine. Piwo bylo zwietrzale. Tylko Hindus wciaz nie tracil pogody.

  • Slyszeliscie o Osho? - zapytal.
Przed oczami stanela mi ksiegarnia na Dworcu Centralnym w Warszawie i kilkanascie ksiazek – Osho to, Osho tamto. Moglam nie byc tak sceptyczna, kupic jedna, moze tez bym sie tak dzis usmiechala.

2 komentarze:

  1. Powieść w odcinkach. Dzięki.
    Lepsza od Osho (nie zmogłam skondensowanej mądrości). ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieki.
    Tez od tych madrosci stronie, choc czasem zazdroszcze ludziom, ktorzy daja sie im uwiesc i maja sie potem czego trzymac. A tak - dryfuj czlowieku, nawet Paulo Coehlo nie pomoze w potrzebie.

    OdpowiedzUsuń