środa, 8 września 2010

Pilipili

        Pilipiliczylichili to moje zapiski z Tanzanii. Jestem tu juz trzeci raz, mija czwarty miesiac mojego pobytu. Bede pisac o drobnych sprawach zycia codziennego. Na poczatku wszystko cieszy a najdrobniejsza rzecz wydaje sie byc wielka przygoda. Z czasem wszystko powszednieje, choc wciaz sa rzeczy, ktore nie przestaja zadziwiac. Otoczona przez ludzi z innego kregu kulturowego czuje sie troche jak bohaterka bajki, jak gosc w fikcyjnym swiecie. Poczucie fikcji wynika z tego, ze tutejsza kultura i ludzie wydaja sie nieprzeniknieni a bariera miedzy nami nie do pokonania. To nie jest rozczarowanie. Coraz czesciej uswiadamiam sobie, ze dialog, wbrew temu, co mi sie kiedys wydawalo, nie jest kwestia dobrej woli, to sprawa o wiele bardziej zlozona.
Ja i kamieniarka Suzy
Na poczatku trudno jest sie okreslic w tej przestrzeni. Przyjechalam do Afryki z przywiezionymi z Polski stereotypowymi wyorazeniami o tym kontynencie, wykreowanymi przez media i kosciol. Zdanie, ze w Afryce gloduja dzieci jest wytarte jak stara plyta. To chyba pierwsze skojarzenie. W mojej glowie wyryte sa obrazy widziane przed laty w wieczornych newsach lub misyjnych kalendarzach – wychudone dzieci z opuchnietymi brzuszkami, umierajacy na Aids ludzie, malaria, ebola i inne nieszczescia. Co jakis czas przechodzila mi przez glowe mysl, by jechac na misje. Domyslam sie, ze co druga mloda osoba ma podobne przeblyski. Co do pomocy Afryce tez mam nieco zweryfikowana opinie, ale o tym napisze pozniej. Te wszystkie wyobrazenia  oraz oczekiwania miejscowych ludzi wobec bialych postawily mnie na poczatku w troche klopotliwym polozeniu. Z jednej strony bylam pelna wspolczucia dla tych ubogich ludzi i ich sytuacji wypaczonej kolonialna przeszloscia, z drugiej strony zniechecalo mnie to, ze oni sa nastawieni na branie a nawet wykorzystanie. Upraszczam tutaj oczywiscie i generalizuje, ale takie jest moje wrazenie. Nie chcialam byc naiwna i nie dawalam sie na kazdym kroku poniesc altuistycznym odruchom. Jak w takiej sytuacji wyrobic sobie zdrowe relacje? Jak byc kolezanka a nie darczynca, od ktorego wciaz sie czegos oczekuje? Nie wiem, ale coraz mniej we mnie checi na przelamanie bariery. Pozostaje obserwacja.

P.S. Pilipili to chili w swahili.

2 komentarze:

  1. Jestem pod wrażeniem. Sama samiuteńka tam jesteś? Pozdr. Monika

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie sama, z chlopakiem, samej byloby ciezko, choc i tak czasem jest ciezko bez rodziny, przyjaciol, jezyka polskiego (zarcikow) i bez tego wszystkiego, co definiuje Twoj swiat. Ale nowy swiat tez jest dobry.

    Pozdrowka

    OdpowiedzUsuń