środa, 8 września 2010

Pomoc domowa

       Nie prosilam o pomoc domowa. Tu w prawie kazdym domu jest jakas Rosy, Rachel albo Suzy, zatrudniona do sprzatania. Znudzone zony z Zachodu , ktore siedza w domu, gdy ich mezowie sa w pracy, spotykaja sie na kawie i godzinami uskarzaja na swoje pokojowki, ogrodnikow i ochrone.
       Dlugo nie moglam sie przyzwyczaic do sytuacji, gdy ktos za mnie sprzata, szczegolnie czarna kobieta, jakos zle mi sie to kojarzylo. Lapalam sie na tym, ze prawie ja wyreczalam. Poza tym nie lubie, gdy ktos obcy jest ciagle w domu, nie wiem, gdzie sie podziac, by nie zadeptywac swierzo umytej podlogi. Nie chcialam pomocy domowej rowniez dlatego, ze po prostu nie mialam ochoty sie z nia, mowiaz kolokwialnie, uzerac, a to nieuniknione. Moi wspolokatorzy koniecznie chcieli kogos zatrudnic,  zatrudnili wiec dziewczyne na 3 godziny 5 dni w tygodniu. Wynagrodzenie – 120 zl miesiecznie. Niby miala znac angielski, ale wkrotce przekonalismy sie, ze w stopniu mniej niz podstawowym. To byla jej pierwsza praca, wiec troche czasu minelo, zanim przestala wycierac naczynia przerazajaco brudna scierka. My tez nie zadalismy sobie trudu, by ja wyszkolic. Pokornie opuszczalam pokoj, gdy stawala w progu powtarzajac codziennie te sama formulke: “I wanna clean your room” . To i tak wiecej niz R., solidna pomoc domowa w poprzednim mieszkaniu. R. uparcie mowila do mnie w swahili wiedzac, ze ja nic nie rozumiem. Odpowiadalam zawsze: swahili kidogo (kidogo znaczy troszeczke, malo) a ona na to z poblazaniem i smiechem: “Pole, pole” (powoli, spokojnie). Pole to slowo czesto tu uzywane, znienawidzone przez niektorych przyjezdnych, o czym napisze pozniej. Dodam tylko, ze “pole sana” znaczy cos momiedzy przykro mi a nie martw sie. Pole sana co do obecnej pomocy domowej. Bronilam jej zawsze, bo chcialam, by utrzymala te posade a moj wspolokator byl naprawde wsiekly, gdy rzucala niedbale jego pranie, przez co jego koszule byly pogniecione a zelazka nie mamy. Jak juz nauczyla sie, ze nie nalezy tak postepowac z praniem, to zaczela wieszac koszule na wieszkach na lewa strone. Nikt nie wie, jaka logika sie kierowala. Kiedys niespodziewanie wrocil z pracy po 12.00 i nasza pomoc (juz po godzinach pracy) siedziala w ogrodku i czytala gazete. Przerazona jego widokiem stanela w koncie przy domu i wpatrywala sie przez kilka minut w sciane. Myslalam sobie, kogo obchodza koszule na lewa strone, nie jestesmy w Sheratonie, zeby wymagac od pokojowki super standardu. Przeciez kazdy z nas popelnial bledy w pierwszej pracy i biedna dziewczyna pewnie jest bardzo zestresowana. Poza tym nikt z nas, lokatorow tego domu, nie ma pomocy domowej w swoim wlasnym kraju, wiec cieszmy sie z tego, co mamy.
Czesto zostawiala lisciki dla mojej amerykanskiej wspolokatorki, ktora byla jedna z osob zatrudniajacych. Listy tytulowala “Dear Mama”, bo tutaj zawsze najwazniejsze (wedle uznania pokojowki), najstarsze lub najokazalsze osoby nazywa sie Mama lub Father. Totez “Mama” po powrocie z pracy znajdowala na stole list z wylewnymi przeprosinami za cos lub z prosba o dodatkowe pieniadze, bo o to, predzej czy pozniej, kazdy tu poprosi. Ja jestem Sister, mozna wiec ze mna postepowac inaczej...
Wyslalam ostatnio nasza pomoc domowa po plyn do mycia podlogi. Nie wiedzialam ile kosztuje, wiec dalam jej 4500 szylingow, ok 10 zlotych. I tu chwila wahania – poprosic, by przyniosla rachunek czy nie? Nie chcialam okazywac nieufnosci, nie chcialam ulegac temu, o czym slyszalam od ludzi, o oszustwach i sklonnosci do kradziezy. Dlaczego ulegac uprzedzeniom i mierzyc wszystkich jedna miara? Zrobila zakupy i oddala mi 500 szylingow reszty, czyli wydala 4000. Rachunku nie dostala.
Po poludniu wzielam kupiony przez nia plyn, by cos wyczyscic i zauwazylam na nim cene – 1500 szylingow. Wynikalo z tego, ze 2500 gdzies wyparowalo albo cena sie nie zgadza, choc wydawala sie jak najbardziej adekwatna, o czym nie pomyslalam wczesniej. Poczulam sie bardzo nieswojo, kilka razy przeliczylam pieniadze, upewniajac sie, ze napewno dalam jej okreslona sume, ze to nie ja jestem w bledzie.
Gdy pojawila sie nastepnego dnia rano, interweniowal moj chlopak, ktory jest o wiele bardziej zdecydowany ode mnie. Powiedziala, ze nie zauwazyla, ze w skepie wydali jej tak malo reszty. Nie podwazalismy jej zdania. Zamiast tego wyslalismy ja do sklepu by upomnila sie o brakujace pieniadze. Wrocila z reszta.  Moze jej wersja jest prawdziwa. Takie mala zdarzenia  rzutuja na relacje z ludzmi i na otwartosc i entuzjazm w kontaktach. Zamykam teraz swoj pokoj na klucz bez poczucia winy, ze ktors posadzi mnie o podejrzliwosc.

Moja wspolokatorka obawia sie przejezdzajacych samochodow, odkod pasazer mijajacego ja auta wyrwal jej torebke. Takie napasci na biale kobiety zdarzaja sie ostatnio coraz czesciej. Inna znajoma zostala zrzucona z roweru dzien po tym, jak rozmawialysmy o tych rabunkach. Ironia jest to, ze ta dziewczyna pracuje w szpitalu, ktory zostal ufundowany w ramach pomocy Tanzanii i lecza sie tam biedni ludzi. Od razu nasuwa sie pytanie : to tak sie odplacacie tym, ktorzy wam pomagaja? Ale taki tok myslenia to uproszczenie i nie prowadzi do niczego. Ja nosze wszystko w kieszeniach, zeby nikogo nie kusic.

Na pocieszenie dodam, ze R. moglam ufac w 100%. Tak jak S., pomoc domowa moich znajomych, zbierala pieniadze zostawione gdzies w domu przez nieuwage, albo w kieszeniach przeznaczonych do prania spodni, i wsystko oddawala wlascicielom.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz